nr. 50
VICTORIA, BC,
luty 2014
NavBar

INFORMACJE 
LOKALNE
ważne adresy i kontakty

NADCHODZĄCE IMPREZY
I WYDARZENIA

Zebranie
Sprawozdawczo
wyborcze
Dom Polski
23 lutego

Biesiada
Arriverderci
Victoria
Dom Polski
1 marca


ARTYKUŁY

Od Redakcji

Józef Hen -
DZIENNIK

ciąg dalszy

Ewa Korzeniowska -
Z Kolbergiem

po kraju

Oskar Kolberg-
Kulig

staropolski obyczaj

Władysław Widział -
Bez happy endu
z historii Victorii

Lidia Mongard -
Róża

z cyklu Botanika
stosowana

Bożenia Ulewicz -
Hodonin

w Czechach

U.J. Messnerowie -
Orszak Trzek Króli
Historyjka obrazkowa

Pożegnania


Helena Mniszkówna
Trędowata

odc. 5


Rozmaitości


Indeks autorów

Oskar Kolberg

Kulig

Fizjonomia dawnych uciech karnawałowych w Polsce zaciera się coraz więcej; atoli są jeszcze strony, gdzie przechowała się tradycja kuligów, tej prawdziwie staropolskiej zabawy, jak o tym przekonają się czytelnicy z niniejszego opisu nadesłanego nam z Sądeckiego.

Otóż i opis kuligów w sądeckim przez pana Felicjana Marszałkiewicza, który jak się pokazuje z opowiadania – był duszą tej staropolskiej uciechy. Posłuchajmy co mówi:

Dulcis recordatio praeteritorum. Nie od rzeczy będzie opisać wam wesela krakowskie, czyli tak zwane kuligi, którymi słynęła ziemia sądecka jeszcze przed niewielu laty, bo przed pamiętnym rokiem 1846. Dziś jak wiele innych dobrych rzeczy, przeminęły, istnieją tylko w pamięci, a że nas już i pamięć zaczyna odchodzić, nie od rzeczy będzie ad aeternam rei Memoriał przekazać potomności, jak one się odbywały. W dawnych ongi czasach, kiedy domy szlachty polskiej we wszystko zamożne, piwnice i spiżarnie ustawicznie pełne były, gotowe na przyjęcie licznego gościa, nie zmawiano się, nie wpraszano na kulig, ani dawano znać na przód, że towarzystwo zjedzie, bo to byłoby uchybieniem dla domu, który w każdej chwili we wszystko obfitował, a gościnność nie liczyła się do cnót rzadkich, była, bowiem zwykłym obowiązkiem każdego Polaka. Gość w dom, Bóg w dom, a czym więcej, tym lepiej, tym weselej, to była zasada braci szlachty. Jak każdy naród miał charakterystyczne zabawy w czasie karnawału, tak też i Polak miał swoje, do swojej ziemi i obyczajów zastosowane.

Wenecja, jako stek handlu i zgromadzenia rożnych narodów, przybierała w czasie ostatków stroje tychże narodów i wyprawiała jak dziś dzień maskarady publiczne na ulicach, niby z wdzięczności, że się bogaciła z obcych narodów. W innych krajach wyprawiano w domowych i publicznych zabawach maskarady, naśladując Włochów, bo także obczyzną żyły. Jedynie Polak nie mając i nie potrzebując częstej styczności z obcymi, żyjąc w kraju sam pośród ludu wiejskiego, pracującego około chleba, którym jako bogactwem narodowym nie tylko swoich, ale i obcych odżywiał, przebierał się w czasie karnawału w strój swego ludu krakowskiego. Jako w całej Polsce najweselszego. W dowód, iż ta klasa pracująca jest im milszą nad wszystkie inne narody, a naśladując ją z wdzięcznością, że jest podstawą bogactwa narodowego, bawił się w jej sukni swobodnie i wesoło. Stąd kuligi początek wzięły, a odbywały się w następujący sposób.
Znienacka wpadał figlarz a koniu na dziedziniec, objechał go w około: „Kulig jedzie, zje, wypije i pojedzie!” – Wykrzyknął i zniknął, a za nim niedługo tuż kulig wali we wrota z tartasem i hałasem, stukiem i hukiem, ze śpiewakami i skrzypkami, a już hajduki dźwigały beczułkę z piwnicy, już kucharze, kuchciki rzucali się za klucznicą na przepełnione spiżarnie, podstarości kluczami dzwonił do obroków na szarańczę pojemnych, państwo w ganku z radością przyjmowali wesołych gości i podejmowali przez kilka dni szczerze i hojnie. Taki kulig ciągnął się zwykle od dworu do dworu, póki wstępna środa nie położyła końca wesołości i nie powołała przed ołtarze pańskie tak do pokuty, jak i zabawy i bojów gotowych i skorych ojców naszych.

Fragment z Tomu 42: Kolberg, Dziela Wszystkie. PWM (Str. 79)
Ilustracja archiwum internetowe.

  Następny artykuł:

Napisz do Redakcji