Zgłosił się do mnie jeden pan radny Tarnowa, z prośbą by mu zorganizować spotkanie z Polonią w Victorii. Nazwijmy go Czarnym Ludem, bo zajmuje się samozwańczym demaskowaniem polonijnych agentów SB. Nie zajmuję się organizowaniem spotkań, więc wysłałam jego prośbę do pani prezes Stowarzyszenia Biały Orzeł, a ta grzecznie mu odmówiła.
Ale Czarny Lud był nieustępliwy. Przysłał do mnie jeszcze kilka e-mailów. Wpadłam w jego sidła, gdy odpisałam, iż uważam, że społeczność polonijna w Victorii nie jest specjalnie zainteresowana takimi pogadankami. Było kiedyś spotkanie z innym polskim “emisariuszem prawdy” i przyszły 3-osoby. Napisałam też, że nie popieram procederu, jakim ten pan się zajmuje.
Z tego, co rozumiem, Czarny Lud odwiedza polonijne ośrodki na terenie USA i Kanady, spisuje nazwiska polonijnych działaczy, a potem wraca do kraju i sprawdza czy ktoś z ludzi, z których gościnności korzystał, nie ma ubeckiej przeszłości. Jeśli tak, to zbiera na niego materiały, a po pół roku wraca na amerykański kontynent, pewnie głównie by utrzymać zieloną kartę, a przy okazji na spotkaniach z Polonią, demaskuje polonijnych agentów, jeśli jakichś wykryje.
Przez kilka dni prowadziłam z Czarnym Ludem e-mailowa dyskusje wyłuszczając swój punkt widzenia. Nie ukrywam, że nie zgadzam się z demaskowaniem agentów po latach. Przypominałam o grubej kresce. Łatwo komuś niewinnemu złamać życie, tym bardziej, że wiadomo, że UB fałszowało wiele dokumentów. By kogoś oskarżać trzeba mieć niezbite dowody, nie wystarczy wymachiwanie teczką.
Wymieniliśmy z Czarnym Ludem poglądy na ten temat. Zapytałam na przykład, co Czarny Lud zamierza robić z takimi zdemaskowanymi agentami, czy na przykład proponuje kamieniowanie? Poradziłam mu też, iż zamiast siać niepokoje w Polonii, powinien więcej czasu poświecić swoim dzieciom i takie tam… Odpisał, że co prawda się ze mną nie zgadza, ale i tak chciałby przyjechać do Victorii.
No cóż każdemu wolno. Nie zaprosiłam go i uznałam sprawę za zakończoną.
Niestety byłam w błędzie. Czarny Lud nie dał za wygraną i jeżdżąc po Kanadzie i USA odczytuje publicznie moje e-maile, wymieniając nazwisko. Fe, jak nieelegancko.
Nie wstydzę się swoich poglądów. Nigdy nie byłam agentem. Nie mam przeszłości kryminalnej, więc Czarny Lud, który tu przyjeżdża, (by jak wielu innych prelegentów z Polski uświadamiać „ciemny polonijny ludek”) może mnie pocałować … Pokazuję mu gest Kozakiewicza.